W ostatnim haulu pokazywałam krem, o którym będzie dzisiejszy post. I tak jak wtedy pisałam nie mogłam znaleźć nigdzie Iwostinu, a ten krem był podobny zarówno jeżeli chodzi o cenę jaki i o skład.
Muszę napisać, że po mojej przygodzie z kremem Ziaja Kozie Mleko, po którym pojawiało mi się sporo pryszczy, ten krem okazał się całkiem fajny. Ale może teraz kilka słów od producenta...
Krem Emolium to kompletny emolient zalecany do codziennej pielęgnacji skóry wrażliwej, suchej i skłonnej do podrażnień. Długotrwale nawilża skórę, zapewniając jej zdrowe funkcjonowanie. Zmiękcza i uelastycznia naskórek. Wzmacnia barierę naskórkową, ogranicza utratę wody. Chroni przed podrażnieniami, wysuszeniem i czynnikami zewnętrznymi.
Skład:
Woda, Olej mineralny (parafina), Alkohol cetylostearylowy, Masło Shea,Trigliceryd kaprylowo-kaprynowy, Olej z Nasion Makadamii, Glikol metylopropanowy, Gliceryna, Hydroksyetylomocznik,
Moja opinia:
Krem dostajemy w kartonowym pudełeczku. W środku jest tubka z zamknięciem typu "klik", zabezpieczonym foliową plombą, dzięki czemu mamy pewność, że nikt tam przed nami nie zaglądał 😁 Tubka wykonana jest z miękkiego plastiku, dlatego nie ma problemu z wydobyciem produktu do końca. Szata graficzna jest bardzo prosta. A co do samego produktu, to jest on koloru białego. Konsystencja jest jak w większości tego typu kremów. Po nałożeniu na skórę nie wchłania się on do końca, a pozostawia delikatną warstwę. Skóra po nim się nie świeci, a makijaż utrzymuje się cały dzień. Jednym słowem krem według mnie jest całkiem fajny, ale niestety ma jeden minus.
Ostatnio przeglądając opinie o trochę innym kremiku, natknęłam się na negatywne informacje na temat parafiny. Między innymi chodziło tutaj o przyspieszanie starzenia się skóry przez ten właśnie składnik. Od razu sprawdziłam skład tegoż kremu i znalazłam parafinę na drugim miejscu.
Poczytałam trochę więcej i dowiedziałam się, że parafina nie wchłania się, tworząc na skórze warstwę uniemożliwiającą wymianę gazową, a także przenikanie innych składników odżywczych zawartych w kremie. Ponadto, daje ona złudne wrażenie nawilżenia i wygładzenia skóry, a tak naprawdę jako, że jest emolientem - zapobiega tylko odparowywaniu wody z naskórka. Jest ona tanim wypełniaczem, który może również zapychać.
Pisząc krótko można by stwierdzić, że taki krem jest po prostu bezwartościowy.
Zaczęłam poszukiwania kremu, niezawierającego parafiny, ale jest to trudne, ponieważ chciałabym, aby cena też była przystępna.
Jeżeli znacie jakieś kremy bez parafiny lub znajduje się ona gdzieś dalej w składzie to dajcie znać 😀
Znacie ten krem? Zwracacie uwagę na negatywne działanie parafiny?